Rozliczenie z występującym wspólnikiem w spółkach osobowych to temat, w którym zdecydowanie więcej jest niewiadomych niż wiadomych.
Wydawałoby się, że art. 65 k.s.h. nie jest specjalnie skomplikowany, a występujący wspólnik:
- powinien otrzymać wypłatę udziału kapitałowego w pieniądzu,
- powinien otrzymać zwrot rzeczy wniesionych do spółki tylko do używania,
- uczestniczy w zysku spółki ze spraw jeszcze niezakończonych.
Tyle podręcznikowej teorii. Wystarczy bowiem, że wyobrazimy sobie, że piszemy pozew lub odpowiedź na pozew. Nawet brak wybujałej wyobraźni, pozwala dostrzec, że... zaczynają się schody.
Okazuje się bowiem, że udział kapitałowy... to nie udział kapitałowy, a przynajmniej nie ten, o którym mowa w art. 50§1 k.s.h. To jednak materiał na osobny post, który zapewne kiedyś powstanie.
Co więcej, nie do końca wiadomo co oznacza wniesienie rzeczy do spółki tylko do używania.
No i w końcu zupełnie nie wiadomo co oznacza uczestniczenie w zysku spółki ze spraw jeszcze niezakończonych. Wiadomo natomiast, że regulacja zapewniająca taki udział w zysku jest powszechnie krytykowana jako niezrozumiała, niepotrzebna i niczym nieuzasadniona. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której jeden wspólnik występuje ze spółki, spółka działa dalej i jeżeli dobrze sobie radzi, to osiąga zysk, a ów wspólnik - który już nie jest wspólnikiem - ma uczestniczyć w zysku spółki ze spraw jeszcze niezakończonych. Występujący wspólnik uczestniczy również w stracie z takich spraw - ale to także osobny temat. Tak czy inaczej, wydaje się, że wystąpienie ze spółki, która osiąga dalej zyski, może być bardzo opłacalne. Były wspólnik nie angażuje się bowiem w ogóle w prowadzenie jej spraw, nie ma wręcz prawa, ani obowiązku ich prowadzenia, a i tak ma prawo do części zysku wypracowanego przez spółkę. Omawiana regulacja jest zatem, delikatnie mówiąc, bardzo dyskusyjna. Nie zmienia to jednak faktu, że na dzień dzisiejszy - trzeba sobie jakoś radzić - i przynajmniej spróbować ustalić, o co może racjonalnie chodzić w uczestniczeniu w zysku spółki ze spraw jeszcze niezakończonych.
Po pierwsze, uczestniczenie w zysku ze spraw jeszcze niezakończonych powinno następować w takich proporcjach, w jakich występujący wspólnik uczestniczyłby w zysku z tych spraw, gdyby dalej był wspólnikiem. Może się bowiem okazać, że zgodnie z regulacją spółki, wspólnik w ogóle nie uczestniczyłby z zysku z danej sprawy. Trudno byłoby w takiej sytuacji uznać, że wprawdzie jako wspólnikowi zysk nie przypadałby takiej osobie, jednak przypadnie jej, jako byłemu wspólnikowi, jeżeli tylko zysk zostanie osiągnięty po wystąpieniu ze spółki.
Po drugie - co to są sprawy i zysk z tych spraw? W działalności gospodarczej bardzo trudno ustalić czym jest konkretna "sprawa" i czym jest "zysk" z takiej sprawy. Wydaje się, że jako sprawę można rozumieć konkretną umowę, która generuje określony przychód. Przychód staje się zaś zyskiem z takiej sprawy, jeżeli przewyższa koszt związany z wykonywaniem umowy. Okazuje się zatem, że spółka może osiągać zysk z określonych spraw (jeszcze niezakończonych)... ale ogólnie może osiągać stratę (z uwagi na straty z nowych spraw). W takiej sytuacji, teoretycznie, występującemu wspólnikowi będzie przysługiwało roszczenie o część zysku ze spraw niezakończonych w momencie jego wystąpienia. Celowo używam jednak określenia "teoretycznie", gdyż w mojej ocenie w taki sposób omawiany przepis nie może być interpretowany. Nie może być bowiem tak, że wspólnicy pozostający w spółce nie będą uczestniczyli w podziale zysku - gdyż go po prostu nie będzie z uwagi na ogólną stratę spółki, a były wspólnik będzie miał roszczenie o wypłatę części zysku ze spraw jeszcze niezakończonych. Innymi słowy, żeby byłemu wspólnikowi przysługiwało w ogóle roszczenie, spółka powinna osiągnąć w danym okresie zysk, a nie stratę.
Po trzecie - co rozumieć przez sprawy niezakończone? Czy chodzi o wszystkie umowy zawarte przed wystąpieniem wspólnika ze spółki, które nie zostały jeszcze zakończone? W mojej ocenie nie. Jeżeli bowiem umowa dotyczy świadczeń okresowych, czyli takich, które są wykonywane w kolejnych okresach, za które przysługuje wynagrodzenie, to trudno taką umowę traktować jako sprawę niezakończoną. Przecież każdy kolejny okres, za który spółce przysługuje wynagrodzenie, będzie wykonywany bez jakiegokolwiek udziału wspólnika, który wystąpił z tej spółki. W takiej sytuacji każdy kolejny okres, będzie stanowił de facto nową sprawę - ze swoimi kosztami i przychodami. Podobnie jest w przypadku umów dotyczących świadczeń o charakterze ciągłym. W ich przypadku również bowiem sam upływ czasu ma istotne znaczenie, w tym sensie, że wysokość uzyskiwanego wynagrodzenia lub innego przychodu zależy od wykonywania umowy przez dalszy czas.
W związku z tym wydaje się, że sprawy niezakończone w rozumieniu art. 65§5 k.s.h. to wyłącznie sprawy ze świadczeniem jednorazowym, którego wykonanie jest rozciągnięte w czasie - rozpoczęło się przed wystąpieniem wspólnika, a zakończyło się i wygenerowało określony przychód po jego wystąpieniu. Przykładem takich umów są umowy na roboty budowlane czy umowy o dzieło.
Po czwarte, jak długo wspólnik, który wystąpił zachowuje prawo do uczestniczenia w zysku spółki ze spraw jeszcze niezakończonych. Na dzień dzisiejszy odpowiedzieć można wyłącznie, że tak długo - jak długo będą istniały sprawy niezakończone. Dopiero w momencie zakończenia wszystkich spraw niezakończonych (w rozumieniu - jak wyżej) spółka będzie mogła uwolnić się od roszczeń byłego wspólnika. Oby tylko w tym momencie nie wystąpił ze spółki kolejny wspólnik.
To tylko zupełnie podstawowe problemy związane z samym prawem do uczestniczenia w zysku ze spraw jeszcze niezakończonych. W praktyce problemów tych jest bowiem znacznie więcej - tym więcej, im bardziej będziemy zagłębiać się w temat.
Z uwagi na skalę tych problemów i generalny brak racjonalnego uzasadnienia dla funkcjonowania omawianej normy w porządku prawnym, pewne jest, że roszczenia oparte na tej normie, to roszczenia, przed którymi obrona bardzo często będzie mogła zostać skutecznie oparta na zarzutach z art. 5 k.c.